Na naszą wycieczkę do TOEE – Transgranicznego Ośrodka Edukacji Ekologicznej pojechaliśmy 12.04.16 r. Po czterdziestopięciominutowej jeździe dotarliśmy do długiego budynku, w którym, jak się później dowiedzieliśmy, kiedyś mieściła się stajnia. Gdy weszliśmy do środka, zostaliśmy podzieleni na dwie grupy.

Nasza poszła do sali chemicznej i fizycznej, zwanej salą mokrą. Zauważyłam w niej najróżniejsze przyrządy chemiczne. Zajęcia tam prowadził pan Bartosz Klepacki. Na początku porozmawialiśmy chwilę o pojęciach ciepła i temperatury. Prowadzący wyjaśnił nam, że są to dwie różne rzeczy. Pierwszy eksperyment miał potwierdzić lub zaprzeczyć tezie, że ciepło jest energią, np.: prądem, ruchem.  Następnie pracowaliśmy z ciekłym azotem. Zauważyliśmy, że para w nim leci w dół. A gdy niego dmuchaliśmy, pan wyjaśnił nam, że azot wrze w temperaturze -196 stopni Celsjusza! Prowadzący zajęcia zapytał, czy wdychanie azotu jest szkodliwe (na szczęście potem dowiedzieliśmy się, że nie). Potem przyszła pora na  doświadczenia z balonikiem. Gdy nadmuchany balonik został polany ciekłym azotem, zmniejszył swoją objętość. Niepolewany– wrócił do pierwotnej postaci. Następnie wlaliśmy do balonika azot. Zaczął rosnąć, rosnąć, aż … pękł!  Potem pan Bartek (mężczyzna prosił, żeby go tak nazywać) przygotował długą papierową tubę, po czym polecił  wsadzić do rury zalany azotem balonik. Balon zaczął rosnąć, ale nie miał miejsca, więc też pękł. Przypominało to strzelanie z broni (później nazwałam to azotobazooką).

 Po doświadczeniu pan rozdał nam chrupki i kazał zamoczyć je w ciekłym azocie. Powstały… lody chrupkowe! Potem robiliśmy doświadczenie pt.: ”Kupa dinozaura”. Polegało ono na zmieszaniu ze sobą azotu, wody i płynu do naczyń. Po zmieszaniu powstało coś, co rzeczywiście przypominało odchody dinozaura. Następnie włożyliśmy balon z wodą do ciekłego azotu. Zamarzł całkowicie! A gdy dotknęło się go palcem zamoczonym w wodzie, to trochę się przykleił.

Nie zdążyliśmy jednak zrobić nic więcej, bo poszliśmy na kolejne zajęcia, do sali ekosystemów. Tam odbyła się część zajęć z panem Tadeuszem Leśnikiem. Najpierw podeszliśmy do dużego ekranu, na którym w trzech językach (angielskim, polskim i niemieckim) była wyświetlana charakterystyka różnych zwierząt, np.: wilka, lisa, jelenia, sarny i niedźwiedzia. Pokazywała ona, jak brzmią ich nazwy łacińskie, jak nazywają się w rodzinie, jaki mają stosunek do człowieka i co robią o tej porze roku. Następnie  oglądaliśmy makietę ekosystemu lasu. Były na niej pokazane owady leśne w powiększeniu, ptaki, małe ssaki oraz przyrządy do ich łapania. Pan opowiedział nam parę ciekawostek, na przykład, że wejście w budce dla ptaszków kowalików musi być zrobione z tyłu. Potem obejrzeliśmy „Stół wigilijny”, czyli różne pożywienia różnych zwierząt np.: bobrów, jedwabników, sikorek, jeleni.  Następnie prowadzący zajęcia pokazywał nam przekroje pnia. Tłumaczył, dlaczego trzeba je oznaczać, jak określać, ile lat ma drzewo, i z której strony tego drzewa była północ. Potem obejrzeliśmy makietę ekosystemu łąki, z wszystkimi owadami, ssakami i ptakami dla niej charakterystycznych.

Gdy już skończyliśmy oglądać ekspozycję, weszliśmy po schodach na górne piętro. Pan przyniósł szklankę i wiadro wody. Powiedział, żebyśmy wyobrazili sobie, że woda w wiadrze jest wodą słoną, niezdatną do picia, 2/3 wody w szklance to woda pitna zanieczyszczona, 5/6 pozostałej wody w szklance to woda w lodowcach, a reszta to płyn zdatny do picia. Miało to nam pokazać, jak mało wody pitnej jest na świecie i że pozostałą trzeba oszczędzać. Następnie obejrzeliśmy krótki film o oszczędzaniu wody i wyszliśmy na dwór.   Mieliśmy szczęście, bo gdy tylko znaleźliśmy się na tarasie, zobaczyliśmy żurawia. Potem weszliśmy do ogrodu, żeby zobaczyć wiosenne rośliny. Pan powiedział, że do Zalesia wiosna przychodzi dwa tygodnie później. Mężczyzna pokazał nam pierwiosnki, bratki i tulipany, które jeszcze nie miały kwiatów.              Następnie poszliśmy zobaczyć iglaki, które naturalnie występują w Polsce. Przed grządką stała budka z owadami, nazwana „Hotelem czterogwiazdkowym”. Na pierwszym piętrze spały biedronki, na drugim pszczoły a na trzecim żuki. Potem pan pokazał jak brzmią różne rodzaje drewna(były to drewniane dzwonki). Następnie zobaczyliśmy kamień pogodowy oraz brzozy sadzone przez pracowników.  Na końcu spotkania wypuszczono nas na łąkę z lamami. Wielkie poruszenie wywołało znalezienie zdechłej ryjówki i dżdżownicy. Miłym podarunkiem były prezenty różnych tropów zwierząt, np.: lisa, jelenia, dzika. Na koniec pan pokazał nam lizaki, czyli bryły soli do jedzenia dla zwierząt.

Wycieczka była bardzo udana.

Maria Kubacka

W dniu 12 kwietnia 2016 roku klasy piąte uczestniczyły w warsztatach ekologicznych w Zalesiu. Po przyjeździe na miejsce zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Pierwsza grupa, w której ja również byłem zapoznała się z doświadczeniami chemicznymi przy użyciu ciekłego azotu. Okrywaliśmy jego właściwości. Nikt z nas nie spodziewał się jak niską temperaturę ma ciekły azot ( -195,8 ˚C). Szybko się o tym przekonaliśmy dmuchając w kubek, w którym był ciekły azot. Z każdym dmuchnięciem na twarzy czuło się ogromne zimno, jakby ktoś nam zamrażał buzię. Kolejne doświadczenie polegało na polaniu ciekłym azotem balonu napompowanego powietrzem. Efekt był taki, że balon niezwłocznie oklapł. Potem po umieszczeniu go w rurze PCV powrócił do pierwotnej wielkości, a następnie samoczynnie wydostał się z rury. W ten sposób zapoznaliśmy się z zależnością zmiany objętości gazu od temperatury. Po zobaczeniu jeszcze kilku ciekawych doświadczeń udaliśmy się do sali ekosystemu, gdzie pokazano nam różne środowiska życia organizmów żywych     (roślin i zwierząt). Następnie poszliśmy w teren obejrzeć ciekawe okazy roślin, widzieliśmy  również  ptaki. Mogę powiedzieć, że było to prawdziwe zetknięcie się z naturą. Warsztaty oceniam jako bardzo ciekawe, ich celem było pokazanie nam, że przez  zabawę można zdobywać  wiedzę  z różnych dziedzin. Myślę, że nikt się tam nie nudził i każdy znalazł coś, co go zainteresowało- zarówno miłośnicy przyrody jak i nauk ścisłych. Mam nadzieję, że jeszcze odwiedzimy to miejsce. Do zobaczenia.

Kacper Grzelczak