Opowiem o mojej cudownej wyprawie do Tajlandii.
W ciągu dwóch tygodni mojego pobytu w tym pięknym miejscu wydarzyło się naprawdę dużo ciekawych  przygód. 
W Tajlandii jest teraz 2559 rok.
Gdy tylko przyjechaliśmy do hotelu, tata zaczął się rozglądać po okolicy. Dowiedzieliśmy się, że jest daleko od miasta, ale codziennie kursuje tam hotelowy bus. 
Bardzo chętnie poszliśmy do pobliskiego mini centrum by coś zjeść. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki, rośliny i słupy prądowe z niezliczoną plątaniną kabli. Tata znalazł punkt, w którym zamawiało się wycieczki po Pukhecie (wyspa w Tajlandii  na której się znajdowałam). Byliśmy w miejscowości o nazwie Panwa. 
Zdecydowaliśmy się na wycieczkę, która zawierała kilka fajnych atrakcji. Był to rafting (spływ pontonem po rwącej rzece , która miejscami przypominała wodospad), zjazd po linie około 250 metrów, jazda na quadach w dżungli, jazda na słoniu, show małego słoniątka, karmienie słoni bananami i zwiedzanie świątyni małp. 
Druga wycieczka była pod tytułem ’’Kultura i Obyczaje Tajlandii,,. Bardzo ciekawie prowadził ją Polak, który od wielu lat mieszka tu z rodziną. Opowiedział nam miedzy innymi smutną historię o królu, który nigdy się nie uśmiecha. Widzieliśmy największy posąg Buddy na wyspie, którego budowa ma się zakończyć za 40 lat. Na koniec pojechaliśmy na tajski masaż i na przepyszną kolacje, którą sobie sami przyrządziliśmy.
W dwa weekendy jeździliśmy na duży targ, gdzie testowaliśmy smaki orientu – wszystkie potrawy i napoje, które wyglądały na smaczne i nie tylko. Tam tez pierwszy raz skusiłam się na “robaki” i zaraz po tym na lody, które pani robiła ze świeżych owoców i śmietanki na oczach  smakoszy.
Kolejną atrakcją był dzień tajskiej kuchni gdzie początkowo pojechaliśmy na targ spożywczy aby zapoznać się ze wszystkim tym, co mieliśmy gotować i jeść. Kupiliśmy mięso, krewetki oraz warzywa i przyprawy. Kupiliśmy również rybę, by poznać sekret jej przyrządzania z chrupiącą skórką obtoczoną czosnkiem. Ryba jest również dostępna w Polsce, ale nie jest to popularny gatunek.
Po wycieczkach wracaliśmy wyczerpani do hotelu. Późnymi wieczorami siadaliśmy pod drzewami pachnącymi jaśminem i wymienialiśmy się wrażeniami. 
W inne dni po śniadaniu chodziliśmy na plażę, pływaliśmy na katamaranie i kajakach, ja zbierałam muszelki i kamyczki.  Uwielbiałam łapać małe kraby, które uparcie chowały się w piasku. 
I takim leniwym życiem zakończyliśmy nasz pobyt w Tajlandii.
                                                                                                                                                                              Anastazja Krupieńczyk 4a