Za nami finał XXXVII Konkursu Krasomówczego Dzieci i Młodzieży w Legnicy (online). Podczas drugiego etapu oratorzy prezentowali siedmiominutowe wystąpienia. Kamila Zdebska opowiadała o nadmorskich roślinach chronionych, Michał Sobczyk zaś o swoim niezwykłym śnie (obie prezentacje do wysłuchania na naszej stronie). I ku naszej wielkiej radości oboje uzyskali najwyższe oceny, zajmując ex aequo pierwsze miejsce z kwalifikacją do ścisłego finału. Michał Sobczyk dodatkowo otrzymał Nagrodę Specjalną przyznaną przez legnickiego Przewodnika PTTK.

Trzeci etap jest najtrudniejszy. Finaliści losują temat i mają zaledwie 30 sekund na przygotowanie się do trzyminutowej improwizacji. Kamila za swoje przemyślenia o uśmiechu dostała najwyższe noty zajmując I miejsce. Michał opowiadał o swojej pierwszej wyprawie turystycznej i zajął III miejsce. Krasomówcom serdecznie gratulujemy!

Teresa Popow

Dzień ogólnopolskiego finału XXXVII Konkursu Krasomówczego Dzieci i Młodzieży w Legnicy (już po raz drugi online – z mojej jedynej na STO szkoły):

Moje zaspane, ciężkie powieki w wolnym tempie zaczęły się unosić. Przez mgłę widziałam otaczający mnie świat. Z niechęcią przekrzywiłam głowę w bok, aby ujrzeć zegarek. Czerwone cyfry wyświetlające się na ekraniku z lekka mnie oślepiły. Coś zaczęło mi świtać w głowie … Czy to ten dzień? Dzisiaj finał? Ach, tak to już dziś! Dzień prawdy! Okaże się ile warta była moja naprawdę ciężka praca! A to już mój czwarty udział w ścisłym finale konkursu krasomówczego!

I tak właśnie zaczął się ten niezapomniany dla mnie dzień.

Ale po kolei … Nie dowierzając własnym oczom szybko opuściłam łóżko. Na co dzień zdecydowanie nie należę do osób, które bezpośrednio po przebudzeniu wstają i skwapliwie schodzą do kuchni by zaparzyć sobie kubek rozgrzewającej herbaty. Oj, nie! U mnie proces wstawania potrafi trwać nawet ponad kwadrans, ale może wróćmy do tematu gdyż , nie uważam za stosowane po takiej dawce wspaniałych emocji, z którą miałam dzisiaj okazję się zmierzyć, opowiadać o moim codziennym wstawaniu! Zaskoczona swoim wigorem i absolutną chęcią do działania pobiegłam jak najprędzej do pokoju. Jest to od pewnego czasu już taką małą tradycją, iż zawsze po obudzeniu pierwszą rzeczą, którą robię jest przywitanie mojego królika, którego łapki najczęściej już wyczekująco dotykają otworu od klatki.

 

Była godzina 7:57. Wsiadamy do samochodu. W mojej głowie mętlik emocji zaczął niebezpiecznie przekraczać granicę wytrzymałości. Miałam wrażenie, że zaraz eksploduję. Moi bliscy zapewne wiedzą, że największym przejawem stresu w moim przypadku jest ciągłe miętolenie palców, a tak właściwie ich zgniatanie. Starałam się jednak wsłuchiwać w dźwięk muzyki dochodzący z głośnika. Moja mama jakby telepatycznie porozumiewając się ze mną wyczuła, że moje emocje sięgają zenitu, w związku z tym nastawiła kojącą, relaksacyjną muzykę. Dochodząc do klasy, w której czekała na mnie już Pani Teresa oraz mój dobry kolega Michał Sobczyk poczułam kolejną falę ogromnego stresu.

Pani Teresa zaproponowała nam chwilę na poprawę nastroju. Byłam nieco zaskoczona tą propozycją, lecz jak się później okazało wyszło nam to na dobre. Po zrelaksowaniu się i eskapadzie po całej naszej szkole poczuliśmy odprężenie, na którym Pani Teresie tak zależało.

Po rozpoczęciu konkursu i prezentacji pierwszej krasomówczyni stres niestety powrócił. Na moją niekorzyść ze zdwojoną siłą. Nie ma się co dziwić! Czekała nas trzyminutowa improwizacja!. Bardzo obawiałam się, że wylosuję temat, który będzie dla mnie niezrozumiały i nie pogłębię go we właściwy sposób. Michał zmagał się jako trzeci, mi wylosowano nr 7, a zarazem ostatni.

Podczas mowy improwizowanej Michała miałam mieszane uczucia. Z jednej strony byłam zachwycona, że radzi sobie tak fenomenalnie! Zwłaszcza, że to jego debiut krasomówczy! Ale też poczułam swoistą presję, że zawiodę wszystkich, a w szczególności samą siebie, gdyż bardzo pragnęłam sprostać temu wyzwaniu. Na szczęście wylosowałam bardzo wdzięczny temat! Trzydzieści sekund wystarczyło, abym poukładała sobie w głowie plan wystąpienia. Gdy zaczęłam mówić, szybko wrócił spokój. Wiedziałam już co chcę powiedzieć i jak to zrobić, by zaciekawić swoją interpretacją tematu. No i się udało! Stres okazał się w końcu moim sprzymierzeńcem. To był bardzo trudny, ale piękny dzień. Bogatsza o to doświadczenia jestem gotowa do wystąpień publicznych. No … prawie gotowa! Szkoda tylko, że to już koniec przygody ze słowem i Legnicą. Niestety w tym konkursie, gdy się zajmie pierwsze miejsce trzeba się pożegnać.

Kamila Zdebska 7c