Pod koniec kwietnia z tatą wziąłem udział w wystawie Miasto Nauki. W owym miejscu miałem zaszczyt zjeść chrupka , który był zanurzony w ciekłym azocie. Również azot popłynął mi po ręce lecz nic mi się na szczęście nie stało.
Wyjaśniam, iż ciekły azot jest bardzo zimny, ponieważ ma temperaturę -150 stopni Celsjusza. Gdyby azot został mi na ręce, to tkanki mojej ręki osiągnęłyby także -150 stopni Celsjusza i moja ręka byłaby przedziurawiona na wylot.
Później poszliśmy do innej sali, w której mogliśmy zobaczyć wiele złudzeń optycznych. Mieliśmy okazję robić planszę w nietypowy sposób. Ręce były schowane pod belką a człowiek musiał patrzeć w odbicie lustrzane planszy przez co była ona odwrócona w dobrą stronę. Zadania były niby proste, ale wszystko stało do góry nogami, więc trudno się rysowało. Oglądaliśmy tam również „studnię bez dna” – kiedy się na nią patrzyło - wydawało się, że studnia nie miała dna. Zjawisko to polegało na tym, że kiedy się patrzyło przez lustro weneckie, szyba ,która była niżej odbijała widok, więc wydawało się, że studnia niema dna. Na podobnej zasadzie działało dziwne pudło, do którego się wchodziło i też w każdą stronę nie było końca – lustra odbijały wzajemnie swój obraz.
Zobaczyłem na wystawie też inne doświadczenia, jak rozszczepianie światła na wiele kolorów czy kulę plazmową.
Fizyka dobra rzecz, więc cieszyć może każdego.
Mikołaj Winiarski