Czy można nauczyć sie języka angielskiego w ciągu tygodnia? Nie! Czy można przełamać swoje językowe bariery, obawy i zacząć rozmawiać z tubylcami w miarę składną angielszczyzną? To zależy, w moim przypadku niestety odpowiedź ponownie brzmi: Nie! Upsss… Czy w takim razie warto było w czasie swoich wakacji uczestniczyć w tygodniowym kursie językowym w Londynie ? Tak, Tak, tak, tak!

Należę do pokolenia, które miało nieszczęście uczyć się latami jedynego słusznego języka – rosyjskiego. To piękny język ale jak sami wiecie, aby nauka przynosiła efekty trzeba mieć właściwą motywację, której jednak z powodu panującej wówczas sytuacji politycznej niestety zabrakło… Czteroletnie zmagania w ogólniaku z językiem niemieckim przyniosły bardziej wymierne efekty – mogłem samodzielnie jeździć za granicę wyłącznie do pobliskiego Pasewalku na drobne zakupy. Niestety umiejętność, której nie ćwiczymy, nie utrwalamy, z czasem zanika…

Pozostawmy przeszłość, to już historia, aktualnie żyjemy w nowej, otwartej, przyjaznej Europie. Każda osoba posiadająca dowód tożsamości, może przemieszczać się bez żadnych przeszkód po naszym kontynencie. Doświadczenia z takich wyjazdów uświadomiły mi moją niemoc i bezradność poza granicami Polski. I to był pierwszy krok do podjęcia nowego wyzwania – nauki angielskiego. I choć nie jest łatwo, bo w szkole obowiązków i pracy wiele, to właśnie wyjazd do Londynu ugruntował moje przekonanie, że warto uczyć sie tego języka. Podróże kształcą – nasz wspólny wyjazd do Londynu to zarówno czas intensywnej nauki, jak i czas na poznawanie innych ludzi, nowych kultur, ich niezwykłych historii. I można to odczuć w Londynie, w mieście w którym na jednej ulicy spotkać można ludzi z bardzo wielu krajów.

Co mnie zachwyciło w tym mieście najbardziej?

Cztery rzeczy – pierwsza, to olbrzymia liczba niezwykłych muzeów, galerii, w których zgromadzono są niesamowite zbiory.

Druga to dostępność do kultury – wszystkie muzea państwowe są darmowe. Ekspozycje są tak atrakcyjne, że przyciągają mnóstwo ludzi – każde wejście okupione było dość długim oczekiwaniem w kolejce, a w samych salach co rusz potykaliśmy się o dzieci. Było ich mnóstwo, uczniowie całymi klasami przybywali na spotkania z kulturą, historią, przyrodą, techniką. I były to spotkania aktywne – na ich twarzach widać było ciekawość, czasami zauroczenie, chęć poznania i odkrycia czegoś nowego. Przewodników zwykle otaczał wianuszek słuchaczy, który po krótkim wprowadzeniu rozpraszał się po salach. Dzieciaki szukały, czytały, zaglądały, dotykały… Karty pracy wypełniały często wprost na muzealnych podłogach, choć ławki obok oferowały wygodne miejsca. To było niesamowite doświadczenie.

Trzecia – łatwość przemieszczania sie po tak wielkim mieście, które zapewnia londyńskie metro. Undeground to rozwiązanie niezwykłe, na które Londyńczyk zwraca jedynie uwagę, kiedy z jakiś powodów “zacina się”, przestaje funkcjonować normalnie. Dla tubylców korzystanie z metra to codzienność, dla mnie odkrycie niesamowitego systemu tuneli przebiegającego pod wielką aglomeracją, w którym z niezwykłą punktualnością poruszają się krótkie składy, zapewniające ludziom przemieszczenie sie w dowolne miejsca miasta w bardzo krótkim czasie. Skomplikowana sieć połączeń jest dla zwykłych użytkowników bardzo przejrzysta i czytelna. Grzechem byłoby po Londynie poruszać sie własnym samochodem (na marginesie – grzechem dość kosztownym).

Czwarta to wszechobecne zastosowanie i wykorzystanie technologii informacyjnej. Widać to dosłownie wszędzie – począwszy od funkcjonowania metra skończywszy na ludziach, którzy w metrze wpatrzeni są wyłącznie w swoje smartfony czy tablety. Z jednej strony mnie to zachwyca, z drugiej nieco przeraża. Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że technologia zabija w nas otwarcie na innych ludzi. Mam ciągle w pamięci obrazki z moich wakacyjnych podróży na Sycylię, miejsca w którym wszyscy rozmawiają ze wszystkimi o wszystkim. Kontrast niesamowity

Co dał mi wyjazd? Najkrócej mówiąc wielkiego “powera” – mam ogromną motywację do jeszcze bardziej intensywnej nauki tego języka. Dzięki udziałowi w projekcie “Zagraniczna mobilność kadry edukacji szkolnej” PO WER mogłem uczestniczyć w zajeciach języka angielskiego prowadzonych przez fantastycznych native speakerów: Davida, Evę i Felicię. Tydzień intensywnej nauki, trudny i wymagający ale jednocześnie dający olbrzymią satysfakcję. Jestem pewien, że umiejętności zdobyte podczas kursu bedą procentować już w najbliższej przyszłosci, wszak znajomość jezyka angielskiego otwiera okno na całą Europę, na cały świat. Ma to również bezpośrednie przełożenie na moją pracę – w informatyce językiem komend jest również angielski, bez jego znajomości trudno jest programować. Nowy rok szkolny to dobry czas, żeby wspólnie z uczniami tworząc nowe programy w Scratchu zacząć wprowadzać polecenia w języku angielskim.

Przemek Stecewicz