Ostatnio miało miejsce wielkie wydarzenie czytelnicze – 6 listopada ukazała się w księgarniach kolejna część cyklu „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz pod tytułem „Feblik”. Czekałam na nią dość długo, a mianowicie od czasu premiery dwudziestej części „Jeżycjady” czyli „Wnuczki do orzechów”. Na ostatniej stronie znajdowała się wówczas zapowiedź kolejnego tomu. Na swojej stronie internetowej autorka ogłosiła, że „Feblik” będzie dział się w tym samym czasie co „Wnuczka do orzechów”. Zaciekawiło mnie to bardzo i z niecierpliwością oczekiwałam dnia premiery.
Książka, jak niemal wszystkie z serii, opowiada o przygodach członków rodziny Borejków. Tym razem głównym bohaterem jest rodzinna „miągwa” – Ignacy Grzegorz Stryba, syn Gabrysi Borejko. Nie radzi on sobie z stałym u siebie kryzysem, a został on pogłębiony przez niewierną dziewczynę McDusię (przeczytaj tom dziewiętnasty pod tytułem „McDusia”). Przygnębiony Ignacy spotyka w autobusie swoją koleżankę z gimnazjum Agnieszkę. Przeżywają razem kilka uroczych dni odczuwając wobec siebie pogłębiający się tytułowy feblik, czyli słabostkę.
W tym samym czasie kuzyn Ignacego Grzegorza Józef spotyka Dorotę – wnuczkę do orzechów (przeczytaj tom dwudziesty pod tym tytułem). I wreszcie dowiadujemy się, co powiedziała Ida, gdy dowiedziała się, że Dorota i Józef się kochają. Bardzo wiele osób na stronie internetowej Autorki zastanawiało się nad tym!
Uważam, że nowy tom „Jeżycjady” jest jednym z lepszych. Autorka świetnie oddziałuje na zmysły. Opisuje kolory, zapachy i smaki w bardzo rzeczywisty sposób. Czytając tę książkę czułam się tak, jakbym przebywała w przedstawionym przez nią świecie. Jest to dobra lektura na listopad, gdyż ma w sobie dużo słońca, ciepła i radości. Jest niezwykle optymistyczna i pomaga się zrelaksować.
Polecam „Feblik” wszystkim dziewczynom spragnionym przyjemnej, lekkiej a jednocześnie ambitnej lektury. Oczywiście wcześniej należy przeczytać „Wnuczkę do orzechów”, a najlepiej wszystkie części „Jeżycjady”.
Kamila Silicka