Szkoła podstawowa STO w Szczecinie bardzo dobrze poradziła sobie ze zdalnym nauczaniem. Mimo to dyrektor Marzenie Ukraińskiej zależy na tym, by nauka w szkole trwała jak najdłużej. – Uczenie się jest procesem społecznym, nie istnieje w pełni bez relacji – przekonuje. Jakie procedury obowiązują w szkole od 1 września? Jak na zmiany zareagowali uczniowie, rodzice i nauczyciele? Zachęcamy do przeczytania wywiadu zamieszczonego na witrynie Społecznego Towarzystwa Oświatowego
Dla niektórych dzieci 1 września był pierwszy dniem w szkole. Było inaczej niż zwykle?
Inaczej, bo z zachowaniem nowych procedur, ale mimo to uroczyście. Podczas apelu na szkolnym boisku powitaliśmy uczniów trzech nowych klas, w sumie 54 osoby. Zgodnie z tradycją każde dziecko zostało przywitane imiennie, a po apelu wszyscy spotkali się w swoich salach. Mimo zmian było spokojnie i wesoło, rodzice uszyli dzieciom piękne maseczki.
Co czeka uczniów w kolejnych dniach? Szkolne procedury bardzo się zmieniły?
Postanowiliśmy przygotować procedury w taki sposób, jakby nasze miasto było w strefie czerwonej. Poza salą lekcyjną każdy chodzi w maseczce. Wyjątek to dzieci z zerówki, które wchodzą do szkoły osobnym wejściem. Mamy bardzo dużo płynów do dezynfekcji, montujemy kamerę termowizyjną, a w naszych procedurach informujemy, że dziecko z gorączką nie może wejść do szkoły.
Co na to rodzice?
Podeszli do zmian z dużym zrozumieniem. Wszyscy zostali o nich poinformowani tydzień wcześniej. Pisząc do rodziców podkreśliłam, że naszym głównym celem jest bezpieczne i jak najdłuższe prowadzenie nauki stacjonarnej. Może niektóre nasze działania wydają się dziś przesadzone, ale wszystkie mają na celu bezpieczeństwo. Jeśli nadarzy się taka okazja, rozważymy zniesienie niektórych ograniczeń. Uważam, że takie podejście jest korzystniejsze, niż przyjęcie łagodnych zasad i wprowadzanie kolejnych obostrzeń z czasem.
Rodzice mogą wejść do szkoły?
Niestety nie mogą. To rodzi emocje, ale stale podkreślamy i wyjaśniamy, czemu to służy. Podkreślam, że szkoła jest społeczna nie tylko dlatego, że prowadzi ją stowarzyszenie, ale także dlatego, że wszyscy staramy się dbać o siebie nawzajem. Paradoksalnie, ta nowa sytuacja może też mieć swoje plusy. Na pewno nasze dzieci staną się bardziej samodzielne. Jeśli dziecko wróci po worek albo zapomni o bluzie, zacznie się lepiej przygotowywać do wyjścia ze szkoły.
Oczywiście, na nowych procedurach nasza szkoła coś straci. Dotychczas była bardzo otwarta. Rodzice swobodnie wchodzili do szkoły, często z młodszym rodzeństwem uczniów. Wiemy, że teraz bardzo się zamykamy, ale trzeba to przyjąć i zrozumieć, dla dobra nas wszystkich. Trzymamy się zasad, bo wierzymy w ich skuteczność.
Jak w nowej sytuacji odnajdują się uczniowie?
Towarzyszy im wiele emocji. Pierwszego dnia prowadziłam osiem lekcji etyki. Na każdej z nich pytałam dzieci, co czują w związku z powrotem. Mówiły, że do szkoły wracają z nadzieją, szczęściem, niedowierzaniem. W ósmych klasach pojawiło się trochę rezygnacji i przybicia, ale z wypowiedzi wszystkich uczniów wynikało, że bardzo na powrót do szkoły czekali. Nawet jeśli chodzą w maseczkach, nie zawsze na przerwie mogą wyjść z sali, to wiedzą, że są znowu u siebie.
Radzą sobie z nowymi zasadami?
Niektóre zmiany nawet ich cieszą. Podoba im się to, że rano „rozbijają obóz” w jednej sali i kolejne lekcje mają w tym samym miejscu. Pojawiły się już nowe pojęcia – np. „wychodzona” przerwa i „klasowa” przerwa. Dzieci bardzo szybko się uczą. Zupełnie nie rozumiałam wypowiedzi pojawiających się w mediach, że dzieci w szkole podstawowej nie można nauczyć zasad. A czym innym zajmuje się szkoła, jeśli nie m.in. uczeniem zasad?
Jeżeli tylko świat dorosłych pokaże dzieciom jasne zasady, wprowadzane konsekwentnie i z szacunkiem, to dzieci się do nich zastosują. Jako pedagodzy musimy dawać dzieciom dobry przykład i właśnie to robimy. Nasza szkoła dba o to, by zapewnić uczniom maksymalne bezpieczeństwo, dlatego wszyscy kilka dni temu przeszliśmy testy. Testowaliśmy się także w maju, przed konsultacjami. To daje pewne poczucie bezpieczeństwa, którego z pewnością chcieliby wszyscy nauczyciele.
I pozwala skupić się na pracy.
Byłam pod ogromnym wrażeniem postawy naszych nauczycieli. W obliczu ograniczeń wypracowali bardzo ciekawe, nowe formy pracy. Nauczyciele poszczególnych przedmiotów dzielili się pomysłami z resztą. Było widać, że naprawdę potrzebowali powrotu.
Z nauką zdalną radzili sobie bardzo dobrze.
Nasza zdalna praca wiosną na pewno jeszcze wzmocniła dobrą opinię o szkole. Myślę, że także dlatego o jedno miejsce w szkole ubiegały się blisko trzy osoby.
Taki odzew bardzo nas cieszy, mimo to robimy wszystko, by przed ekran nie wracać. Nie obrażamy się na technologię, ale uważamy, że praca w szkole jest bardziej efektywna. Same dzieci przyznawały, że przed komputerem uczą się inaczej. Uczenie się jest procesem społecznym – to oczywiste, a tak mało się o tym mówi. Bez relacji nie ma pełnego uczenia się, dlatego nauczanie zdalne to pewnego rodzaju proteza tego, co odbywa się w bezpośrednim kontakcie.
Nie chcemy jednak zatracić umiejętności zdobytych w czasie epidemii, dlatego będziemy korzystać z takich narzędzi jak Teams. Zebrania z rodzicami, konsultacje indywidualne i rady pedagogiczne będą się odbywały zdalnie. Także część zajęć pozalekcyjnych będzie prowadzonych online.
W obecnych warunkach nauce szkolnej towarzyszą ograniczenia. Przykładowo, praca grupowa będzie utrudniona.
Tak, ale nauczyciele już tworzą rozwiązania. Ustalili, że dzieci mogą pracować w grupach trzyosobowych, o ile będą w maseczkach. Z kolei drama może być realizowana na środku klasy, z zachowaniem odpowiednich odległości. Z jednej strony dystans społeczny jest potrzebny, ale nie możemy zapominać o tym, po co jest szkoła. A w szkole ważne jest budowanie, utrwalanie i przywracanie relacji. Uczymy dzieci, że należy zachować bezpieczeństwo w relacjach z innymi, nie tego, że tych relacji ma nie być.
Niektóre okazje do budowania relacji jednak chwilowo znikną.
Oczywiście, musieliśmy zrezygnować z części naszych ukochanych imprez. W pierwszą sobotę września zawsze organizowaliśmy piknik rodzinny, a w październiku festyn. Musieliśmy z tego zrezygnować, ale „odbijemy” to sobie wtedy, gdy tylko będzie to możliwe. Tymczasem inicjujemy nowe wydarzenia, realizowane z poszanowaniem obecnych ograniczeń. Przykładowo, będą kontynuowane lekcje eksperckie – klasa podzielona na grupy ekspertów będzie prowadziła lekcje w innych klasach.
Przygotowali Państwo szkołę na rozpoczęcie zajęć. Co będzie kluczowe w kolejnych tygodniach?
Spokój, rozsądek, współpraca i duch szkoły – to jest dla mnie obecnie najważniejsze. Bardzo zależy mi na tym, by szkoła zdała egzamin jako społeczność. Żeby w razie zaistnienia problemu nie doszło do stygmatyzacji, do roztrząsania dlaczego dana osoba jest chora. To wszystko przekłada się na sytuację konkretnej Pani Joli, Jasia czy Zosi. Wspólnotowe myślenie jest w obecnej sytuacji kluczowe, bo czeka nas nowe zadanie, na które nikt się nie godził i którego nikt nie chciał.
Trudne zadanie.
Trudne, bo przecież nie wszyscy wierzą w epidemię, niektórzy uważają, że to wszystko, co się dzieje na świecie jest przesadą. Ale jeśli powiemy sobie, że w naszej szkole chcemy wspólnie o siebie dbać, to nikt z tym nie dyskutuje. Na rozpoczęciu roku powiedziałam do dzieci i rodziców: „Zawsze dbaliśmy o nasze wspólne dobro. O wspólną piłkę w klasie, nowe meble i plac zabaw. Teraz szczególnie będziemy dbali o dobro najwyższe – nasze zdrowie i bezpieczeństwo”.